testy / E-mu

16.03.2011r.

E-mu B-3

W muzyce istnieją brzmienia na które jest popyt na jakiś czas , następnie wstyd ich używać. Przykładem niech będzie barwa Pan Flute -fletnia pana (która jest absolutnie zakazana w dzisiejszych aranżacjach :-) ) oraz takie które są starsze niż węgiel a ciągle aktualne. Do nich zaliczamy Rhodes, Hammond. Obecnie można zauważyć swoisty bum i wysyp instrumentów prześcigających się emulowaniu legendarnych dziadków, lecz nie rzadko ich ceny sięgają grubo ponad 5 tyś zł. Do naszych testów trafił moduł który nie jest w naszym kraju tak popularny  gdyż instrumenty firmy Emu raczej w Polsce nie były dostępne, a szkoda bo to sprzęt który nie brzmi „ japońsko” lecz czuć w nim Amerykę. Datę produkcji określa się jako 1999/2000r.

Wewnątrz : Emu wyposażony został w 32 mb pamięci rom w których zapisane zostały brzmienia legendarnego B-3. Nie znajdziemy więc w nim syntezatorów, pianin, smyczków. Można go rozszerzyć za pomocą kart do 128 mb i wtedy w jednym instrumencie można mieć kilka modułów np Orkiestrę Siedlaczka, moduł X-Lead czy też brzmienia Techno. Jest niestety jeden warunek trzeba się naprawdę nieźle wysilić aby te karty zdobyć. Emu posiada 64 głosową polifonię  i tyle w zupełności wystarcza. Warto dodać że instrument posiada wewnętrzny zasilacz, tak więc potrzebujemy tylko kabla sieciowego oraz prądu 110 lub 220.

Z zewnątrz : Instrument tak jak reszta modułów z podobnej serii wykonany jest identycznie czyli : szereg potencjometrów z lewej oraz kółko Jog z prawej i to wszystko, czyli generalnie standard przy tego typu konstrukcjach.

Brzmienia :

Emu posiada 128 brzmien zapisanych w Rom oraz 128 zapisanych w Ram. Metoda tworzenia brzmien jest prosta i skuteczna : Na jeden preset składać się mogą 4 multipróbki a dalej już standardowo : zakres próbek, głośność,wysokość , glide,  filter, Lfo, FX A,B - to tak w skrócie. Pozwolicie że nie będę się rozwodził nad syntezą urządzenia gdyż manual jest do ściągnięcia w internecie i można sobie prześledzić każdy szczegół.

Za nim posłuchacie brzmień pragnę nadmienić że w współczesnych maszynach hammondy brzmią charakterystycznie dla danej firmy. Do czego zmierzam ? Do tego że brzmienia clavii brzmią jak .. clavia , hammond Korga jak ... Korg . Hammond w wykonaniu Yamahy to takie słodkie granie bardzo sterylne również i Kurzweil jest dla siebie bardzo charakterystyczny, a Emu ? ... no właśnie emu jako jedyny ma brzmienie legendarnego B3. Próbki nagrano z charakterystycznym buczeniem generatora, tak więc nie są to sterylne brzmienia wymienionych wyżej firm tylko prawdziwy brudas:)

Posłuchajcie :

Jak słychać  brzmi świetnie, natomiast rozwiązanie oparte na próbkach a nie jakimś silniku dsp ma tą wadę że nie można sterować drawbarami jak w prawdzimy B3. Do tego typu sterowania  przyzwyczaiły nas również Clavia, Suzuki, Roland i inni, natomiast w przypadku Emu wybieramy preset i gramy. Rozwiązaniem problemu jest funkcja Layer 1,2 w której możemy sobie ustawić płynny morphing brzmienia w brzmienie, które może byc wyzwolone za pomocą potencjometrów na płycie przedniej instrumentu. Instrument wyposażony został w dwa procesory efektów oraz jeden stały Chorus. W procesorze pierwszym mamy do dyspozycji algorytmy odpowiedzialne za kreowanie przestrzeni czyli : Room, Hall, Plate itd. W drugim natomiast Chorus, Flanger, Delay , Distortion. A gdzie efekt charakterystyczny dla hammonda czyli Leslie ? Ano nie ma ,  realizowany jest w prosty sposób : Nagrana próbka z wolnym leslie przechodzi w drugą która nagrana jest z rozkręconym leslie.

Posłuchajcie

Nagrałem też jak działa efekt wirującego głośnika z wyłączeniem próbki drugiej abyście posłuchali jak jest to realizowane.

Tutaj próbka przechodzenia :

Producent oprócz typowych brzmień wyposażył moduł w efekty specjalne które hammond generuje. Znajdziemy tam ruch drawbarów, przełączenie przycisków, rozkręcony rotor, szum generatora. Próbki :

Wnioski :

Pomimo leciwej konstrukcji bo już ponad 10 letniej instrument śmiało może konkurować z obecnymi modelami odpowiedzialnymi za symulację. Ci którzy zafascynowani byli instrumentem vst  Native b4  po przesłuchaniu tego staruszka na pewno poczuli dużą różnicę albowiem ten plugin nie jest wstanie zagrać tak jak oryginał, a Emu dosyć mocno zbliżył się do „Króla Gospelu”. Fakt że instrumentem nie da się sterować tak jak oryginałem ( brak drawbarów) , ale cena urządzenia na rynku wtórnym wahająca się w okolicach 1500-2000 zł sprawia że o tym dość szybko można o tej niedogodności zapomnieć.

 

comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka