znani o instrumentach / Wszyscy

Tomasz Kałwak

Urodzony w Chorzowie, w 1977 roku.
Kompozytor,aranżer,instrumentalista,producent muzyczny i pedagog.
Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach.
Obecnie jest wykładowcą tejże uczelni (Instytut Jazzu)
Ponadto prowadzi przeróżne warsztaty muzyczne dla młodzieży i studentów m.in.: na Uniwersytecie Śląskim.
Wykłada również w Studiu Wokalistyki Estradowej w Katowicach.

W latach 1999-2000 stypendysta Ministra Kultury i Sztuki.

Udziela się się na estradzie i na scenie,w studiach muzycznych i filmowych.
Biegle porusza się po przeróżnych stylistykach muzycznych.
Ma na koncie współpracę z wieloma wykonawcami.
Wśród nich są m.in.:

Andrzej Cudzich,
Andrzej Piaseczny,
Beata Bednarz,
Big Stars,
Bracia,
Dominika Kurdziel,
Dorota Jarema,
Dorota Miśkiewicz,
Ewa Uryga,
Ewa Bem,
Grażyna Auguścik,
Grzegorz Karnas,
Grzegorz Turnau/Andrzej Sikorowski
Henryk Miśkiewicz,
Irena Jarocka,
Jorgos Skolias,
Kasia Cerekwicka,
Kasia Klich,
Krzysztof Herdzin,
Lora Szafran,
Łukasz Zagrobelny,
Magda Anioł,
Marcin Nowakowski,
Marek Grechuta,
Marek Napiórkowski,
Mariusz Szaban,
Mate.O
Mietek Szcześniak,
Monika Brodka,
Monika Kuszyńska,
Natalia Kukulska,
Natalia Niemen,
Orkiestra Adama Sztaby,
Orkiestra Tomka Szymusia,
Patrycja Gola,
TGD (Trzecia Godzina Dnia),
Urszula,


Pracował przy muzycznych programach telewizyjnych t.j.:
"Droga do gwiazd",
"Idol"
"Taniec z gwiazdami"


Komponuje muzykę filmową i teatralną w kraju i zagranicą.
Współpracuje zarówno ze studentami szkół filmowych
jak profesjonalnymi filmowcami m.in.: Andrzejem Jakimowskim

Jest twórcą muzyki do "WFDiF Logo",które można zobaczyć przed każdym filmem wyprodukowanym lub też udźwiękowionym w tejże wytwórni.

Współtworzył z niezależną grupą filmowców "Provizorca" komponując muzykę do spotów m.in. na potrzeby MTV.

Komponuje i udźwiękawia reklamy telewizyjne i radiowe,zarówno komercyjne jak i te promujące akcje społeczne:
"AIDS-warto rozmawiać",
"Dobroczyńca roku",
"Jeden procent"


Komponuje i aranżuje dla teatrów, zarówno instytucjonalnych jak i tych z nurtu alternatywnego. 
Wśród nich są m.in.:
Teatr Cogitatur,
Teatr im. Kochanowskiego w Opolu,
Polski Teatr Tańca z Poznania,
Schloss Theater Rastatt,
Teatr Polski w Bielsku-Białej,
Teatr Rozrywki w Chorzowie,

Ma w swoim dorobku dziesięc premier.

W 2003 roku otrzymał nagrodę"Złota maska"za muzykę do spektaklu "Aztec Hotel".

 

Zasiadał w jury konkursów:
- Kiepura Festival w Sosnowcu,
- programu telewizji TVN “Twoja droga do gwiazd”,

 

Skomponował "Hejnał miasta Chorzów",który grany jest codziennie z ratusza miasta.

 

Jego utwór "Invitation" był codziennie grany przez grupę 50-ciu wykonawców w pawilonie polskim na światowej wystawie EXPO 2000 w Hanowerze charakterze zaproszenia do zwiedzania ekspozycji.

 

Brał udział w nagraniu ponad 50 płyt fonograficznych,z czego wiele z nich produkował.
Wśród nich są m.in.:

- "Coraz bliżej" AmenBand Andrzeja Cudzicha,

- "Słowa" (różni artści: M.Grechuta,M.Szcześniak, J.Skolias, A.Chrznowska, S.Soyka, P.Gola, A.Piaseczny)-wykonują piosenki do poezji Karola Wojtyły,

- "Ballady na koniec świata" Grzegorza Karnasa,

- "Zwątpienie-zdziwienie" Beaty Bednarz,

- "Nap" Marka Napiórkowskiego (nominacja do nagrody: Fryderyk-Jazzowy Album Roku 2005),

- "Caminho" Doroty Miśkiewicz (uzyskała status: Złotej Płyty i nominowana do nagrody: Fryderyk-Album Roku POP 2009),

- "Dobrej nocy i sza" Grażyny Auguścik i Adama Olesia,

- "Tribute to Queen" Braci,

- "The First Look" Marty Król (nominacja do nagrody: Fryderyk-Jazzowy Fonograficzny Debiut Roku 2012),

- "Ale" Doroty Miśkiewicz,

- “Camamey” Marcina Wawrzynowicza,

- “hurdu_hurdu” Adama Olesia (III miejsce w konkursie Polskiego Radia na “Folkowy Fonogram Roku”),

- “I’m Gonna Rock You” Beaty Przybytek,


i całkowicie autorska:

"W hołdzie ekspresjonistom" wydana w 1999 roku w kooperacji z Teatrem Cogitatur.


W 2012 roku otrzymał: Nagrodę Prezydenta Miasta Chorzowa w dziedzinie osiągnięć kulturalnych.

Ankieta Muzykuj.com

Jaki był Twój pierwszy instrument klawiszowy?

Roland E-16

Instrumentarium, które posiadasz:

  • Rhodes Piano Mark II ( Seventy Three )
  • Hohner Clavinet D6
  • Roland A-90 EX (2 sztuki)
  • Roland XV-5080 ( plus rozszerzenia SRX )
  • Roland Phantom XR
  • Hammond XM-1 + drawbar controller XM-1c
  • Roland A-88
  • Roland Integra-7

Na koncerty zawsze zabierasz … . I dlaczego akurat ten właśnie instrument/instrumenty?

Przez ostatnie lata zabierałem na koncerty set, który obecnie się już bardzo wyeksploatował, zarówno w kwestii technicznej jak i dźwiękowej.

Klawiatura sterująca:

  • Roland A-90 EX

Moduły brzmieniowe ( rack ):

  • Roland XV-5080 ( plus rozszerzenia SRX )
  • Roland Phantom XR ( jako backup na wypadek awarii głównego XV )
  • Hammond XM-1 + drawbar controller XM-1c

Hardware:

  • QuikLok BZ-7 ( krzesło )
  • Koenig & Meyer 18950 ( statyw )

Akcesoria:

  • Rackmount mixer: Behringer EURORACK PRO RX1602
  • Sustain pedal: Roland DP-10
  • Volume pedal: Rland EV-7
  • Switch pedal ( sterowanie Leslie w module Hammonda ): Roland DP-2
  • Yamaha Breatch Controller BC-3

Obecnie przygotowuję nowy zestaw, który tworzyć się będzie w oparciu o doświadczenia sceniczno-studyjne następnych miesięcy-mam wiele urządzeń do testowania.
Najbliższe koncerty zamierzam oprzeć o właśnie zakończoną konfigurację:

Sterownik:

  • Roland A-88

Brzmienia z:

  • Roland Integra-7,
  • Native Instruments Komplete 9
  • Spectrasonics Omnisphere

Sterowanie i host dla instrumentów wirtualnych:

  • Apple MainStage 2.2.2

Komputer:

  • Apple MacBook Pro 13’

Idealny instrument według Ciebie to:

Idealny instrument nie istnieje, a w szczególności w świecie instrumentów klawiszowych.

Problem zaczyna się na poziomie mechanizmu klawiatury-jego różne rodzaje pozwalają na właściwą kontrolę artykulacyjną tylko poszczególnych barw, uniemożliwiając właściwe operowanie innymi-ważona klawiatura młoteczkowa doskonale sprawdzająca się przy barwie fortepianu kompletnie nie nadając się do grania brzmieniem organów Hammond’a itp.
Wogóle pojęcie:“instrumenty klawiszowe” (ang. keyboards) jest dla mnie dość niefortunne, nieprecyzyjne, a czasami wręcz niezrozumiałe, gdyż stanowi zbyt obszerny zbiór elementów, które ciężko ze sobą połączyć, podobnie jak termin:
“muzyka klasyczna, poważna”, który do jednego “wora” wrzuca np. barok i romantyzm...

W tym przypadku jest podobnie-idee towarzyszące wynalezieniu syntezatora i samplera były skrajnie odmienne-tak jak w przypadku tego pierwszego dążyło się do syntetcznego wygenerowania absolutnie niepowtarzalnej i oryginalnej barwy tak w przypadku tego drugiego chodziło o maksymalne zbliżenie się odzwierciedlenia znanej już barwy.

Jedynym wspólnym mianownikiem łączącym tak różne rodziny instrumentów:
organy, pianina elektryczne, syntezatory i samplery jest ta nieszczęsna klawiatura, która służy do wydobywania z nich barw.
Nie znam instrumentu, który byłby w stanie pogodzić w sobie te wszystkie światy - nie ma takiej możliwości, choć są urządzenia, które zbliżają się do tej idei, np:
Nord Stage szwedzkiej Clavii lub V-Combo VR-09 japońskiego Rolanda.

Praktycznie każdy klawiszowiec ciągle staje przed dylematem wyboru idealnego instrumentu dla siebie-miałem takich tel. z prośbą o poradę dosłownie tysiące.

Pytanie jest zazwyczaj typu: “Jaki instrument kupić, żeby mieć tylko wspaniałe brzmienie Hammnd’a, Rhodes’a, Clavinet’u, Moog’a itd.”
Tylko? Odpowiedź brzmi: “Kup Hammond’a, Rhodes’a, Clavinet, Moog’a”...

Siła profesjonalnego klawiszowca tkwi również w świadomości, że w zależności od potrzeb muzycznych i własnych umiejętności musi umieć sobie skonfigurować jakiś set, który będzie miał w danych okolicznościach największą skuteczność.
Inny zabierze ze sobą na jazz’owy koncert klubowy, a jeszcze inny na plener z gitarowym band’em rockowym.
Dlatego wspaniale kiedy klawiszowiec posiada szerokie instrumentarium i potrafi je dobrze konfigurować.
W moim przypadku jest tak, że w przeciągu ostatnich 15 lat głównie zajmowałem się pracą sideman’a grając w tak różnych stylistycznie zespołach, że musiłbym mieć strasznie dużo instrumentów,jeszcze więcej pieniędzy na ich zakup, że nie wspomnę już o domu na ich magazynowanie.

Tak więc starałem się stworzyć możliwie uniwersalny set, dzięki któremu będę mógł w możliwie wielu składach “zabezpieczyć tyły”.
Najbardziej komfortowy układ dał mi system rozdzielenia klawiatury od urządzenia generującego dźwięk, dlatego używam osobno kontrolerów i rack’a z modułami.

Dzięki takiej konfiguracji stosunkowo szybko można dostosować rodzaj klawiatury i zestaw brzmień potrzebny w danej chwili, nie obstawiając się tysiącem instrumentów, choć Joe Zawinul tak robił, a pozostaje dla mnie jednym z największych muzyków XX wieku.

Jak wygląda Twoja praca w studio? Jakiego sprzętu i oprogramowania używasz i dlaczego akurat taki dobór oprogramowania?

Jeżeli chodzi o pracę studyjną to pracuję głównie na komputerze
choć gdy zaczynałem robić jakieś nieudolne produkcje będąc nastolatkiem to pracowałem w studiach na taśmowym Studer’ze, którego przewijanie i synchron trwały całą wieczność, byłem też świadkiem “rewolucji” Adat’owej i Tascam’owej, wtedy od Atari się marzyło...
Dziś mam jedynie przyjemność dotykania wspaniałych, analogowych urządzeń jak uda się “wbić” na miks do jakiegoś dużego, renomowanego studia, albo czasami gdy kooperuję z pasjonatami takowych “zabawek”.

Jeżeli chodzi o komputer to raczej Apple, ale jak mam przy sobie kogoś kto mi pomoże w razie awarii z Windows’em to nie mam nic przeciwko.

Kiedy w 1995 r. stanąłem przed koniecznością przesiadki z Atari ST na coś nowocześniejszego długo zastanawiałem się co robić.
W wyniku oddziaływania środowiska muzycznego kupiłem pierwszego Mac’a:
LC 630
-zawsze byłem delikatnym snobem sprzętowym, do tego taki “amerykański” sprzęt w epoce “przedipodowej” dawał poczucie odrębności
:-)
Nie można było odebrać maila wysłanego z PC, ale ważniejsze było podkreślenie, że się ma Apple’a...
psycholgicznie wszedłem w ten świat “po uszy”.
Parę lat później przeczytałem w wywiadzie z Grzegorzem Ciechowskim,
że pierwszego Mac’a kupił dokładnie z takich samych pobudek co ja
-ulżyło mi
:-)
Wtedy jeszcze był system Classic 7 i tak zostałem do OS X
-Windows jest mi obcy.

Oprogramowanie
-siłą rzeczy zaczynając pracę na Atari ST podstawowym narzędziem do aranżowania był “ogólnodostępny” we wczesnych latach 90-tych XX w.
Cubase niemieckiej firmy Steinberg-kupiłem nawet wtedy oryginał na dyskietce 3,5’ i do dnia dzisiejszego robię upgrade’y, z których korzystam.

Gdy zacząłem pracować w profesjonalnych studiach zapoznałem się z wszechobecnym Pro Tools’em firmy Digidesign (obecnie Avid) i gdy tylko pojawiła się budżetowa wersja LE praktycznie przerzuciłem się na tą platformę w zupełności i do dnia dzisiejszego jest to główny soft, na którym pracuję.

Z upływem lat wzrastały moje potrzeby aranżacyjne i stopniowo zacząłem się przenosić z aranżami całkowicie do komputera stosując coraz to lepsze instrumenty wirtualne (wcześniej raczej kontrolowałem poprzez midi zewnętrze urządzenia hadware’owe).
Pro Tools niestety jest najgorszą platformą do takich zadań-o ile specjalnie mu dedykowane instrumenty wyprodukowane przez A.I.R. (oddział Avid’a stworzony przez wybitnych progrmistów niegdyś procujących dla firmy Wizoo:)
działają bez zarzutu, o tyle instrumenty firm trzecich tj. PLAY firmy EastWest
praktycznie unieruchamiały wszystkie maszyny na jakich pracowałem.
Głównym problem jest stary kod formatu RTAS, który choć dzielnie trwał na rynku ponad dekadę to nie pozwala na przepisanie PT do 64bitów, co w konsekwencji powoduje, że dysponujemy teoretycznie tylko 4GB RAMu w komputerze-w praktyce system pozostawia nam niecałe 3GB...

W tamtym okresie Apple kupił niemieckiego Emagic’a i jego flagowy program Logic czyniąc z niego swój główny program do audio, pozostawiając PeCetowców niejako “na lodzie” natomiast sprzedając go w pakiecie Studio Set wraz z gigantyczną biblioteką brzmień i innymi sensownymi programami (m.in. Wave Burner) za przystępną cenę stanowił i dla mnie atrakcję. Zacząłem aranżować na Logic’u.

Tak więc do dnia dzisiejszego stosuję równolegle te 3 macierze:
Cubase, Logic, Pro Tools
choć marzyłbym, żeby skupić się na jednej
-choć to tylko narzędzia i wszystkie w pewnym sensie potrafią to samo
najbardziej lubię Pro Tools’a, bo jest to dla mnie definicyjnie program najbliższy definicji DAW (Digital Work Station).
Pozostałe dwa to jednak rozbudowane sequencer’y i w pewnych niuansach stanowi to dla mnie różnicę.
Mam nadzieję, że zaprezentowana parę dni temu wersja 11 Pro Tools’ a będzie programem, na który czekam od wielu lat...?

Co sądzisz o współczesnych konstrukcjach typu "wirtualny analog"? Czy Twoim zdaniem dorównują one klasycznym instrumentom analogowym?

Niestety nie jestem specjalistą w tej dziedzinie-niewiele miałem styczności zarówno z klasycznymi jak i wirtualnymi analogami...
Pewnie szkoły są dwie i każda z nich ma swoje plusy i minusy.
Dla mnie w takich dyskusjach problem stanowi pytanie zasadnicze:
czy wogóle możliwe jest, żeby jakieś zjawisko wirtualne (czyli jak rozumiem wygenerowane liczbowo) mogło zbliżyć się do naturalnego, a w konsekwencji tego stać się nim, albo je nawet prześcignąć?
W moim mniemaniu odpowiedź brzmi: nie.
Teoretycznie pewnie można zbudować tak silny komputer, który weźmie pod uwagę każdą zmieną i ją zapisze w postaci nieskończonych ciągów liczbowych,
ale złożoność świata, w tym dźwięku jest tak wielka i nieprzewidywalna,
że zawsze będziemy odczuwali, że to “coś innego”.
Królową nauk nie jest matematyka, a fizyka.Matematyka powstała głównie do opisywania zjawisk fizycznych.
Nie wiem jak to się ma do wirtualnych analogów, ale pewnie podobnie
-grałem na scenie jeden sezon na Access Virus TI, byłem zachwycony,
innym razem miałem styczność w studio ze starym Moog’iem, byłem również zachwycony, ale to był chyba jeszcze inny zachwyt...

Współczesne konstrukcje cyfrowe z pewnością mają tą przewagę, że można zawsze i wszędzie mieć ze sobą to samo brzmienie
-pamiętam jak lata temu Chick Corea w wywiadzie dla Keyboard Magazine wspominał, że dostawał “białej gorączki” w latach ’70 kiedy pracując całą noc nad brzmieniem do utworu nie miał żadnej gwarancji, że je “dowiezie” na koncert-pomimo skompliwoanych systemów zapisywania na kartce nastawów przeróżnych potecjometrów, robienia zdjęć Polaroid’em nie udawało mu się odtworzyć tego co słyszał wcześniej.

Z drugiej strony niedoskonałości poszczególnych egzemplarzy starego sprzętu
podnoszą ich walor niepowtarzalności i oryginalności.

Wirtual czy real?
Zależy, ale zazwyczaj to drugie, bo coby nie wysymulować to i tak jedno się nie uda-wirtualna technologia nie ma zapachu...

Jak oceniasz instrumenty wirtualne VST? Czy według Ciebie stoją one na równi z instrumentami sprzętowymi, czy może soft prześcignął hardware?

To w pewnym sensie kontunacja poprzedniego pytania tak więc i odpowiedź będzie rozwinięciem tej powyżej...
Zasadniczo podzieliłbym tu przestrzeń zastosowania tych instrumentów na studyjną i sceniczną.
Jeżeli chodzi o pracę w studiu, w środowisku DAW to w zasadzie “wirtuale” są nie do przecenienia-mają wspaniałe GUI (Graphic User Interface), które pozwalają na intuicyjną i nieskończoną edycje, wszystkie nastawy są zapisywane wraz z ukladem całej sesji więc w pełni sprawdza się idea “Total Recall”,
są szalenie dokładne w niuansach, dają symulację omikrofonowania, grają szeroko i dynamicznie, ale to często na scenie staje się ich przekleństwem
-w warunkach scenicznych cieżko je zmieścić w miksie, dzieje się coś dziwnego
czego wytłumaczyć nie potrafię, ale jest to nie tylko moje zdanie.
Poprostu skomplikowane softwary grające na scenie nie mają takiej skuteczności jak sprzęt hardware’owy.
“Skuteczność” to jest taki parametr, którego zgłebianie mnie najbardziej interesuje w muzyce, i w życiu zresztą też... :-)
Nie interesuje mnie czy ktoś gra szybko czy wolno, głośno czy cicho, czysto czy kiepsko intonacyjnie-jeżeli to jest skuteczne i działa to właśnie stanowi istotę.
Jest pewna analogia w świecie gitarzystów akustycznych, którzy zawsze stają przed dylematem nagłośnienia swojego instrumentu.Mikrofon czy piezoelektryk?
Na scenie mikrofon pojemnościowy sprawdza się tylko do pewnego momentu, kiedy przy zbyt dużym wysterowaniu nie zaczynają się sprzężenia i przesłuchy.Dźwięk niby subtelniejszy, ale w warunkach scenicznych takie niuanse nie mają znaczenia.
Wtedy piezo sprawdza się wpaniale, bo jest co prawda “toporniejszy”, ale skuteczny.Jak się go porówna w studiu z dobrym wielkomembranowym mikrofonem to brzmi jak jakiś żart.Dlatego też w “muzycznym laboratorium” mikrofon jest skuteczniejszy.
Dla mnie podobnie jest z klawiszami: do dnia dzisiejszego zdarza się, że muzycy z zachodu w rider’ze technicznym życzą sobie “przedpotopowego” Korga M1
-jego archaiczne “pianko” rozpoznam zawsze i wszędzie, bo drugiego tak “biednego” soundu chyba nie ma... :-), ale jest skuteczny i w tym swoim wąskim i dziwnym paśmie mieści się w każdym miksie i stylistyce.
Paradoksem jest też fakt, że często cała pamięć hardware’owego instrumentu zajmuje tyle co próbka jednego klawisza w “wypasionym wirtualu”więc chyba nie w mocy obliczeniowej,wielkości próbek, technologii modelowania, przetwornikach itp. tkwi rzecz... gdzie? Nie wiem, ale coś w tych sprzętach musi być, że wciąż są produkowane i pomimo tego, że są znacznie droższe od soft’u wciąż stanowią podstawę wyposażenia klawiszowców na świecie...

Jak wyglądają twoje codzienne ćwiczenia na instrumencie?

Niestety codzienne ćwiczenie już mi się rzadko udaje-oczywiście, mam codzienny kontakt z instrumentem, czasami dłuższy niż z kimkolwiek lub czymkolwiek, ale nie jest to ćwiczenie sensu stricte.
Czas poświęcony pracy, ze względu na jej charakter, muszę dzielić pomiędzy aranżowaniem, komponowaniem, nagrywaniem, pisaniem nut,edycją itp.
-oczywiście każde z tych działań rozwija i można je nazwać pewnego rodzaju “ćwiczeniem”, ale jest to coś innego niż ślęczenie nad klawiaturą i ćwiczenie gam... :-). To przerabiałem w szkołach muzycznych. Istotę ćwiczenia stanowi dla mnie doskolenie świadomości muzycznej i zrozumienia pojęcia: technika,
które w moim mniemaniu mylone jest z pojęciem biegłości.
Technika to dla mnie zasób pewnych “narzędzi”, dzięki którym możemy świadomie poruszać się po instrumencie, biegłość to tylko jeden z wielu elementów. Przykładowo, muzyk grający w niewyobrażalnie szybkich tempach, jednocześnie nie posiadający dobrej artykulacji nie posiada również dobrej techniki.
Dlatego też, kiedy już mam sposobność ćwiczyć, koncentruję się na opanowaniu harmonii utworu nie poprzez zapamiętanie funkcji, a uświadomieniu sobie na jakich stopniach te funkcje zostały zbudowane, staram się tak przyswajać skale, żeby nie stanowiły same w sobie istoty grania, a jedynie pomagały w doborze najlepszych dźwięków, no i przede wszystkim ćwiczenia rytmiczne-to zagadnienie najbardziej “leży” na tej szerokości geograficznej.
Generalnie, nie ma sensu siedzieć mniej lub bardziej bezproduktywnie, po 8 godzin dziennie przy instrumencie i grać bezmyślnie gamy i pasaże
-może to daje kondycję i biegłość, ale kiedyś tak próbowałem i choć czułem się pewnie za klawiaturą to “poległem” na imprezie urodzinowej u cioci, gdzie zaakompaniowanie“Sto lat”mnie przerosło, bo rodzina zaczęła śpiewać nie w C-dur, a w H-dur...
Oprócz systematyczności i odpowiedniej ilości godzin szalenie istotne jest jak bardzo potrafimy się skoncentrować i efektywnie ćwiczyć.

Jaki nurt muzyczny jest Ci najbliższy?

Mój ukochany pianista jazzowy, Keith Jarrett powiedział kiedyś ponoć:
“Nie ma złej muzyki, jest tylko źle grana”.
Lubię ten cytat, bo bardzo przylega do moich szerokich gustów muzycznych.
Nie wiem czy umiałbym wybrać ulubioną stylistykę, ale z pewnością jest koncepcja w muzyce, sztuce i życiu wogóle, która mnie pasjonuje najbardziej-improwizacja.
Każdemu kto zna historię muzyki nie trzeba tłumaczyć, że to wcale nie pomysł jazzmanów, bo improwizowało się “od zawsze”, ale jazz bez wątpienia jest muzyką, która opiera swój sens na spontanicznym tworzeniu.
Dlatego też z pewnością do jazz’u mam największy sentyment, ale niekoniecznie do konkretnej stylistyki w jego obrębie, a raczej do konwencji, która zakłada niepowtarzalność, nieprzewidywalność, realne muzykowanie i interakcję.
Chopin choć żył i tworzył w romantyźmie był z pewnością jazzmanem :-)

Czytelnikom portalu muzykuj.com życzę…

Skoro komuś udało się dotrzeć aż do tego miejsca to cierpliwości i wytrwałości nie muszę mu życzyć-jeżeli wytrzymaliście moją gadaninę to z pewnością przetrwacie niejeden “kryzys” przy instrumencie.
A tak poza tym to samych dobrych rzeczy życzę, bo muzyka to nie wszystko :-)