testy / Roland

27.02.2012r.

Roland MKS-20- Test

MKS20 jest modułem wyprodukowanym przez firmę Roland, zawierającym brzmienia pian akustycznych i elektrycznych, pata także instrumentów elektroakustycznych. Ujrzał on światło dzienne w roku 1986. Jego nazwa może mylić - seria MKS była przez Rolanda traktowana jako high-endowe, modułowe wersje swoich starszych braci - Juno, Jupitera itp. W tym przypadku jest to modułowa wersja Rolanda RD1000 o wysokości 2U i wadze 8kg.

Sprzęt wygląda tak jak wyglądać powinien - oszczędny, w stonowanej czarnej kolorystyce. Na przednim panelu widnieje dumne logo Rolanda i niebieski napis "DIGITAL PIANO". Dzisiaj może to śmieszyć, ale proszę pamiętać że w tym czasie królowały jeszcze analogowe syntezatory takie jak np. SCI Prophet5 i opracowywano dopiero w laboratoriach nowe typy syntezy jak LA Rolanda (z topowym D50 na czele) czy FM (DX7 od Yamahy), a wszystko z przydomkiem DIGITAL, zawierające elementy cyfrowe (bądź będące w pełni cyfrowymi urządzeniami) było szalenie modne i "na topie".

Troszkę historii. RD1000/MKS20 były pierwszą próbą symulacji akustycznych instrumentów za pomocą sampli, podpartych syntezą SAS (Structured/Adaptive Synthesis). Wprawdzie Kurzweil ze swoim K250, wprowadzonym na rynek w 1984 roku, jest uznawany za pioniera technologii emulacji brzmienia fortepianu, jednak to Roland odniósł marketingowy sukces. Duże znaczenie miała tu cena, o wiele przystępniejsza od amerykańskiego producenta. W sukcesie pomógł również Elton John, który stał się ambasadorem tej serii urządzeń i pomógł im zyskać zwolenników. Wystarczy posłuchać jego nagrań z tamtego okresu żeby usłyszeć RD1000 w akcji. W ślad za nim poszła czołówka światowej muzyki - Madonna, Sting, Stevie Wonder i setki innych artystów. Dlaczego?

Nie jest to moduł dla każdego. raczej urządzenie, które kupuje się dla jednego, dwóch brzmień - ale takich, że klękajcie narody. MKS20, jako poręczniejsze urządzenie w porównaniu do swojego większego brata, stało się standardowym wyposażeniem w niemal każdym studio i u większości artystów z lat 80'/90' z jednego powodu... Ale o tym w dalszej części recenzji ;).

Zanim przybliżę walory brzmieniowe MKS20, zacznijmy od jego wyglądu i funkcji. Przedni panel, tak jak i uchwyty, wykonane są z solidnej stali. Niektóre przyciski wyposażone są w małe "okienka" z czerwoną diodą. Są bardzo wygodne w obsłudze - nie ma typowego "clicku" jaki można spotkać w nowszych urządzeniach - przyciski wciskają się bardzo miękko i dopiero przy końcu wyczuwalny jest mikrostyk. Samo pokrętło również nie "ząbkuje" tylko kręci się gładko. Są to przydatne detale, które dla co bardziej wyczulonych użytkowników mogą mieć znaczenie - szczególnie w nocy :).

Przejdźmy do rozmieszczenia poszczególnych elementów na przednim panelu. Patrząc od lewej, widzimy przycisk TUNE do regulacji stroju, wejście na słuchawki stereo, regulację głośności oraz pokrętło kontrastu wyświetlacza. MKS20 wyposażony jest w dwuliniowy wyświetlacz LCD podświetlany na niebiesko. Recenzowany egzemplarz obchodził niedawno 25-lecie, podejrzewam więc że taśma podświetlająca kwalifikuje się do wymiany - podświetlanie przy dziennym świetle jest ledwo widoczne. Jest to jednak cecha większości instrumentów z tamtych lat. Poniżej wyświetlacza znajduje się blok numeryczny od 1-8. Służy on do wybierania poszczególnych barw - jest ich aż 8 :). Patrząc dalej, po prawej znajduje się blok "operacyjny". Przycisk BANK przytrzymany z kolejnymi numerami zmienia banki brzmień, których jest 8. Nie zwiększa to ilości brzmień, a dodaje dodatkowe banki, w których zapisywać można wariacje podstawowych 8 presetów (56 w standardzie, 64 z opcjonalną kartą M-16C). Przyciski WRITE, SAVE i LOAD nie wymagają tłumaczenia. CHORUS i TREMOLO odpowiadają za załączanie/wyłączanie "duszy" instrumentu - efektów, o czym za chwilę :).

Przyciski FUNCTION oraz EDIT służą do wybierania parametrów do edycji, które nie są prezentowane na wyświetlaczu, a znajdują się w pionowym słupku. Są to kolejno - MIDI Receive, gdzie ustalamy kanał MIDI do odbioru komunikatów, poziom głośności danej barwy, trzypasmowy equalizer i poziomy/natężenie chorusa i tremolo. Do regulacji służy pokrętło o dumnie brzmiącej nazwie "Alpha-Dial". Dla każdego z parametrów prezentowane są wartości na wyświetlaczu. Całości przedniego panelu dopełnia wejście na Memory Cartridge, lampka sygnalizująca odbieranie komunikatów MIDI i przycisk służący do włączania instrumentu.

Z tyłu modułu, patrząc od lewej, widzimy tabliczkę znamionową, logo producenta oraz wejście na popularną "trójkę" sieciową. Recenzowany egzemplarz pochodzi ze Stanów i ma zmieniony układ zasilający na europejski. Dalej, widzimy złącza MIDI IN/THRU, klasyczne wyjścia BNC 6,3mm 2xmono, przełącznik mocy sygnału L/M/H (Low/Medium/High) oraz - co ciekawe - profesjonalne wyjścia symetryczne - żegnajcie DiBoxy :). Nic dodać, nic ująć - jest wszystko czego potrzeba, aby w pełni korzystać z modułu. Nie ma on multitimbralu, tak więc dodatkowe wyjścia nie są tutaj wadą - nie miałyby po prostu zastosowania.

Sam moduł posiada 16 głosową polifonię, jedynie brzmienia elektrycznych pian posiadają 12 głosów. Jak na dzisiejsze standardy jest to niedużo, jednak do muzyki popowej gdzie nie używa się złożonych harmonicznie akordów, taka ilość w zupełności wystarczyła, a sam silnik brzmieniowy dyskretnie chowa nutki które "znikają" i w zasadzie mała polifonia nie jest mocno zauważalna w większości stylów muzycznych. Przejdźmy jednak do najważniejszej cechy - brzmień.

Barwa Piano1 naśladuje, a raczej próbuje naśladować brzmienie fotepianu. Niestety - nawet w 1986 roku nie brzmiało tak, aby w pełni zadowolić pianistę i osobę świadomą, jak fotepian powinien brzmieć. W niższych partiach niestety brzmi fatalnie, w średnim zakresie nie jest źle, w wysokich partiach całkiem znośnie. Niemniej jednak, 20 lat temu mając wybór - czy dźwigać paręset kg drewna i żeliwa czy wziąć lekki moduł - decyzja zapadała przeważnie na korzyść MKS20. Coś za coś.

Piano 2 po dodaniu szczypty w pełni analogowych (!) efektów (o których w dalszej części recenzji) brzmi niczego sobie i na pewno znalazło zastosowanie w niejednej balladzie. Wstydu nie ma :).

Piano 3 to ciekawa barwa – posłużyła nawet jako preset fabryczny w Motifie (dokładnie jest to barwa Agressive A09 w Motifie ES). Typowe hard piano a'la Toto – myślę że brzmienie jest użyteczne – na pewno w swojej stylistyce potrafi zagadać.

Kolejny numerek to 4 - Harpsichord. Tu jest dużo lepiej, brzmienie jest bardzo fajne i brzmi dość rasowo, jednak ze względu na jego charakter nie jest ono najszerzej stosowaną barwą. Mimo wszystko - "daje radę" nawet jak na dzisiejsze standardy brzmieniowe.

Kolej na piątkę - Clavi. Jak nazwa wskazuje, jest to emulacja Clavinetu. Myślę że Stevie Wonder w ślepym teście (hehe) mógłby go pomylić z Hohnerem - brzmienie jest bardzo fajne i ciepłe, wyczuwalny jest również przy grze staccato "pazurek" – jest to duża zasługa znakomicie wyważonego ataku barwy (co tyczy się wszystkich niemal brzmień).

Szóstka - Vibraphone. Przepiękny wibrafon, jeden z moich faworytów. Brzmi bardzo analogowo, przestrzennie i bogato - z powodzeniem stawiałbym go w szranki z brzmieniami z najnowszych workstation'ów. Mimo przewagi, jaką dają najnowsze instrumenty, gdzie jeden głos jest zbudowany nierzadko na 8 oscylatorach z armią procesorów insertowych, obwiednią ADSR, filtrami i.t.d. to żaden z nich (Motif, M3, PC3 i.t.d.) nie przebija się tak, jak ten. Naprawdę dobry preset. Druga próbka nie wymaga komentarza :).

Nadszedł czas na prawdziwych killerów - E.Piano 1 i E.Piano 2. Jak nazwa wskazuje, są to brzmienia elektrycznych pian. Same w sobie są bardzo dobre - niesamowity rozstrzał pomiędzy różnymi stopniami Velocity - cicho zagrane dźwięki są bardzo subtelne i delikatne, natomiast te głośne mają tak mocny, a jednocześnie naturalnie brzmiący attack, że świadomy klawiszowiec z dobrą ważoną klawiaturą uzyskuje niesamowicie ekspresyjne brzmienia. Pierwsza próbka to E. Piano 1 bez efektów.

Jednak czy brzmienia które brzmią dobrze mogą zabrzmieć bardzo dobrze? A co by się stało, gdyby brzmiały OBŁĘDNIE...? Nic prostszego gdy masz MKS20 ;)! Wcześniej wspomniana tajemnica tego modułu to efekty. ANALOGOWE efekty. To one są duszą tego instrumentu i nadają głębię brzmieniom. Przykład E. Piano 2 z włączonym leciutkim chorusem. Komentarz jest tu zbędny – po prostu KLASYK.

Wróćmy jednak do początku. Pierwszy efekt to tremolo. W zależności od natężenia daje rewelacyjny efekt - od lekkiego "kołysania" po totalnie odjechane "falowanie" po panoramie. Próbowałem kiedyś uzyskać taki efekt na którymś ze swoich workstationów, ale niestety zawsze "zalatywało" cyfrą. Odsłuchiwać KONIECZNIE w stereo!

 

Chorus - tajemnica tego modułu. Przed jego włączeniem brzmienia są poprawne. Natomiast gdy wkracza do akcji, zaczyna się magia... To on dodaje barwom głębi, rezonansu i smaku i jest tym co daje „to coś”. W połączeniu z tremolem uzyskujemy kultowe brzmienie elektrycznego piana. Te moduły kupuje się często tylko dla tych brzmień. Ale jakich...

Procesor efektów to nieprawdopodobny układ analogowy, którego charakterystyka brzmieniowa do dziś nie znalazła cyfrowego odpowiednika – aż dziw że Roland nie wykorzystał nigdzie wcześniej i nigdzie później tego efektu:(. Kolejne wersje tej klasy instrumentów - RD300 i modułowy P330 to było teoretycznie to samo - niestety efekty były cyfrowe i esencja tego instrumentu zniknęła – niech nikt się nie da nabrać że to „prawie” jak MKS20. Różnica była porównywalna do Jupitera i MKS-80 - ten drugi to niby Jupiter w racku, ale zastosowanie innych komponentów powodowało że "to coś" znikało - a właśnie ten czynnik sprawia, że instrument staje się kultowy. Z tego też powodu jest ich już coraz mniej na rynku wtórnym, a dostanie modułu z drugiej ręki  w dobrym stanie jest nie lada wyczynem.

Reasumując - MKS20 na zawsze będzie miał status modułu który był kamieniem milowym w rozwoju muzyki. Raz - ze względu na nowatorską jak na tamte czasy technologię, dwa - ze względu na kultowe brzmienie które jest nie do podrobienia – mamy tu połączenie próbek z syntezą, okraszone analogowym efektem i współczesne romplayery nie mają podejścia nawet z gigabajtami próbek. Jeśli ktoś szuka profesjonalnego brzmienia fortepianu, gdzie liczy się każdy niuans - zdecydowanie są lepsze urządzenia na rynku. Gdy potrzebne są barwy Clavinetu czy Wibrafonu, to MKS20 jest dobrym adresem. Lecz gdy chodzi o brzmienie elektrycznego piana, ten moduł nie ma konkurencji - i prawdopodobnie długo mieć nie będzie:).

Zalety

  • aż 8 brzmień :)
  • solidna obudowa
  • GENIALNY chorus/tremolo
  • elektryczne piana to najwyższa liga
  • doskonały clavinet/wibrafon
 

Wady

  • tylko 8 brzmień
  • mała polifonia
  • trudno dostępne
  • folia podświetlająca LCD z czasem wymaga wymiany

 

comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka