Studiologic Sledge 2 Black - Test
Studiologic 2 w wersji Black trafił do nas. Co potrafi i dlaczego skojarzył mi się jako idealne uzupełnienie dla Norda Piano/Stage/Electro? Zapraszam do lektury.
Wygląd:
Instrument wygląda fascynująco. W porównaniu do żółtej wersji, w której każdy potencjometr miał jeden kolor (Czarny), wersja czarna ma troszkę życia na panelu. Kolorem pomarańczowym ubarwiono kokpit użytkownika, okraszając nim dwa wielkie potencjometry Filter oraz Wavetable i to już pozwoliło twierdzić, że jest dobrze. Te wielkie potencjometry siedzą idealnie w dłoni. To nie malutkie gałeczki z Rolanda Boutique czy Virusa. Mnie ten syntezator przypomina troszkę topornego Polivoxa czy inny rosyjski syntezator. Jak to złapiesz to od razu wiesz czym kręcisz, gdyż panel sterowania jest genialnie stworzony poza drobnymi niuansami.
Zabrakło przycisku zmiany oktaw, ale czy naprawdę? Przecież mając tak wielkie gały raz dwa zamienimy wysokość pracy każdego oscylatora. Na uwagę zasługują przyciski numeryczne, szybko wybierzemy odpowiedni preset, a to ważne, gdyż może być ich nawet 999. Jeszcze uśmiech w stronę konstruktorów. Dzięki za sporych rozmiarów przyciski, z których większość jest podświetlana. To tylko na plus i doceni to wszystko ten, który na co dzień pracuje na VST, albo na mikro syntezatorach. Może to dziwne co teraz powiem, ale ten syntezator nie męczy, nie przytłacza i jakoś psychicznie jest lepiej. To absolutnie zasługa panelu sterowania. Odpowiednie odległości potencjometrów od siebie, przestrzeń i oszczędność. Z lewej strony u samej góry mamy malutki ekran, który nie potrzebuje być większym - panel robi za niego całą robotę. Sledge 2 bogaty jest również w kontrolery Pitch Bend i Modulation. Zaskoczyła mnie waga Sledga, bo to tylko 9.3 kg.
Wyjścia:
Wprowadzono tutaj rzadkość, bowiem wszystkie złącza wyprowadzone są na lewy bok instrumentu. Mamy tam: wyjście słuchawkowe, USB, MIDI In/Out, 2 złącza dla kontrolerów nożnych oraz wyjścia L/R.
Tutaj ciekawostka - prawie w każdym instrumencie wyjście Lewe było jednocześnie wyjściem MONO, a tutaj jest na odwrót. To prawe wyjście jest wyjściem Monofonicznym.
Klawiatura:
Tutaj mam mieszane uczucia, co do jej koloru, ale przy takich edycjach specjalnych można pominąć tę kwestie. Dlaczego o tym pisze? W różnych warunkach się pracuje. Obawiam się, że czasem może być słabo z widocznością, ale jak jest na scenie ciemno to i białych nie widać. :-) Odpowiednie lampki LED załatwiają temat i po krzyku. Co do samej klawiatury to same pozytywy. To taka troszkę doważona klawiaturka od spodu i bardzo komfortowa. Siedzi tu Fatar TP/9S z bardzo dobrze wyczuwalnym efektem Aftertouch. Możemy zmieniać jej krzywą velocity, więc każdy ustawi ją pod siebie, chociaż jeśli ma ona pracować tylko z tym syntezatorem, to fabrycznie jest ok.
Brzmienie:
Pierwsze co rzuca się w oczy to napis w okolicach wyświetlacza "Engine by Waldorf". Zastanawiałem się, czy tym sposobem chłopcy z Niemiec nie strzelili sobie w kolano, gdyż wyposażają obcy instrument w swój silnik brzmieniowy. Ich oscylatory brzmią praktycznie identycznie, a nawet fale Wavetable niczym się od siebie nie różnią poza tym, że Blofeld posiada dwie fale więcej, a Sledge 66. Pomimo tego presety mają całkiem różne, gdyż obie te maszyny mają innego klienta, no i Waldorf z racji tego, że jego obsługa to klikanie w ekran wyświetlacza, więc ma troszkę więcej funkcji ukrytych na dnie systemu operacyjnego.
Zatem czy Blofeld i Sledge to te same instrumenty? Nie byłbym tego taki pewien. Zacznijmy od początku, nie wdając się już w porównania.
Instrument podzielono na klika sekcji:
Zacznijmy od oscylatorów. Sledge posiada trzy oscylatory z czego drugi oraz trzeci są identyczne, natomiast pierwszy posiada dodatkowo falę Wavetable oraz możliwość skorzystania z zewnętrznych próbek WAV. Każdy oscylator posiada możliwość regulacji szerokości impulsu oraz odstrojenie w centach czy oktawach. Każdy z tych trzech oscylatorów posiada 5 fal do wyboru:
W oscylatorze 2 i 3 fala trójkątna i sinusoidalna może być poddana oscylatorom 1 i 2 w celu uzyskania rzeczywistego efektu FM. Co ciekawe OSC1 nie musi być aktywny, a i tak będzie modulować OSC2.
Oto próbki fal:
OSC1 może dodatkowo pracować z 66 falami Wavetable oraz zewnętrznymi. To bardzo zbliżona zasada do tego co znamy chociażby w szwedzkich instrumentach czyli Nord. Tam też mamy prosty sampler i fale wavetable.. Odnosząc się do szwedów to za wiele tam nie ma. Całość bazuje na dobrych próbkach i jest poddawana podobnym torom syntezy do Sledga. Z tym, że w testowanym modelu mamy do dyspozycji 3 Oscylatory oraz możliwość nakładania dwóch brzmień na siebie, co przekłada się na 6 oscylatorów. Sam pomysł pracy na samplach jest zaczerpnięty z Blofelda i też działa on na zasadach Licencji, którą mamy już zainstalowaną za free. Pamięć na Twoje próbki wynosi 60 MB. Jak się je wczytuje? Oczywiście identycznie jak w Blofeldzie, bo bazujemy na programie Spectre. Pozwala on na tworzenie brzmienia z różnych wavów, czyli możemy sobie zrobić strefy, ale wcale nie jest to konieczne, gdyż program (bądź syntezator) doskonale sobie radzi z naciąganiem próbek.
Instrument dosyć długo ładuje nowe próbki. Potrafi to trwać nawet do 30 minut jeśli chcemy załadować ich dużo. Pocieszające jest to, że robimy to w zasadzie raz.
Oto przykład brzmień z użyciem próbek użytkownika:
To co pokazałem, to tylko namiastka tego, co można stworzyć. Z pewnością powstanie wiele komercyjnych banków do Sledge!
Problem jest tylko wtedy, gdy chcemy wybrać fale. Konstruktorzy mieli dwa żółte potencjometry Filter i Wavetable więc nie pochylili się do końca nad tematem i wsadzili taki sam potencjometr z filtra do Wavetable. Konsekwencje? Płynna zmiana bez skoków na potencjometrze, to brak precyzji gdy chcesz wybrać odpowiednią falę. Gdyby fal było 10 to nie ma problemu, ale gdy masz ich więcej to już zaczynasz się denerwować. Jeden mały ruch i nie trafiasz w to co chcesz. Jest na to rozwiązanie. Skala potencjometru odpowiada faktycznie temu co widzimy na ekranie, więc wystarczy opierać się o "największe kreski" na panelu i wskoczymy do równych wartości, chociaż i tu jest walka. To generalnie jedyna rzecz skopana w tym instrumencie. Pocieszające jest to, że takich operacji nie robi się na scenie.
Idąc dalej torem syntezy natrafiamy na mixer, który reguluje głośność każdego oscylatora. Dochodzi nam tutaj dodatkowo generator szumu białego oraz różowego. W tej sekcji oprócz głośności szybko jednym kliknięciem zdezaktywujemy oscylator. Skoro już jesteśmy przy wyciszaniu, to jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Ot prosta historia: Podtrzymując brzmienie na pedale chcesz wyciszyć brzmienie do 0 by później je pogłośnić - nie uda się. Potencjometr już od wartości 15 wycisza instrument w sposób gwałtowny. Ponowne odkręcenie głośności nic nie da, musimy znów wcisnąć klawisze by instrument wydał dźwięk. Instrument odcina tor audio i słychać w obrębie potencjometru Volume ciche "tyknięcie". Znalazłem i na to rozwiązanie. Wystarczy przypisać LFO Volume do Aftertouch i nie dotykać potencjometru. Wyciszymy brzmienie dociskiem klawiatury, a zwalniając powrócimy do tej samej głośności.
Skupmy się na brzmieniach. W presetach mało jest typowych brzmień Dance. Widać, że nie tym chcieli programiści nas zachwycić. Sporo mamy przestrzennych padów, czy leadów, które trzymają poziom. Brassy również bardzo skuteczne.
próbka:
Szybka kontrola nad każdym parametrem sprawia, że błyskawicznie tworzymy brzmienia i błyskawicznie je "psujemy". Tak! Sledge to instrument, w którym szybko stworzymy mega dziwne dźwięki, co jest charakterystyczne dla np. Mooga. Możliwości są nieograniczone.
próbka:
Producent w wersji 2.0 oprogramowania dał możliwość łączenia brzmień, co również jest pomocne, bo dysponujemy wtedy o wiele większym potężniejszym soundem. Na panelu znajduje się też przycisk do szybkiego przełączenia w tryb Mono oraz Glide. Te parametry nie zawsze są dostępne, za co plus.
Generalnie nie ma nad czym się rozwodzić. Po pierwsze - marsz do sklepu wypróbować Sledge, a po drugie - po co nam presety. Instrument ma 3 oscylatory z dużą ilością fal, a więc czego nie ma, to sami ukręcimy.
Oto próbki brzmień:
Filtry/Obwiednia:
Sledge 2 wyposażono w jeden globalny Filtr bez możliwości ustalania czy ma wpływać na pracę poszczególnych oscylatorów. Posiada trzy tryby pracy:
Każdy z nachyleniem zbocza 12/24 dB/okt.
Oto jak brzmią filtry:
W tej sekcji znajdziesz takie parametry jak keytrack czyli jak zachowywać ma się Filtr w zależności od wysokości klawiatury. Mamy też potencjometr Drive. To przester, który totalnie zakłóci i wprowadzi sporo brudu w nasze brzmienie. To taki cyfrowy Drive, ale Novation też taki posiada, a każdy się zachwyca. Jakby tak sięgnąć wstecz to okazuje się, że brzmienie Novationów z tego słyną i są uwielbiane, a więc czy to wada? Absolutnie nie. Zresztą posłuchajcie jak to brzmi:
próbka Drive:
Zakładam, że będzie jak w innych syntezatorach. Drive wchodzi w skład brzmienia Sledge i to jest nierozerwalne i spójne, czyniąc z niego swój styl. Filter posiada również swoją obwiednie wraz z parametrem Amount, który określa biegunowość. Filtr Może otwierać się od dołu lub od góry.
Efekty:
Tu jest spoko. Sekcja podzielona na dwie cześć niezależne od siebie. W pierwszym bloku mamy:
A drugi posiada:
Kazdy algorytm można zdefiniować przy pomocy potencjometrów Rate oraz Depth. Prościej sobie tego nie można wyobrazić. Drugi efekt może pracować w podwójnym trybie czyli Delay i Reverb mogą być aktywne jednocześnie.
LFO:
Zazwyczaj sekcja LFO w syntezatorach jest dość skomplikowana. Tutaj wszystko jest mega przejrzyste i rewelacyjnie opisane. Mamy dwa osobne LFO oraz możliwość sterowania ich pracą poprzez kółko Modulation. Jeśli nie chcemy dotykać kółka to dokładnie to samo jest kopiowane na Aftertouch. Jest to bardzo kreatywne narzędzie ze względu na ilość miejsc, w które możemy kierować LFO. Sterujemy pracą filtra, głośnością, szerokością impulsu (FM) oraz Oscylatorem 1,2,3. Przebiegi do sterowania są następujące: RAMP, S&H, Sinus, trójkąt, kwadrat, piła.
oto przykłady pracy z LFO:
Arpeggiator:
Posiada bardzo niewiele przbiegów i są to proste przebiegi typu góra dół. Możliwe jest wybranie oktaw i zegara.
oto próbka:
Zakończenie:
Sledge 2 to doskonały przykład jak powinno się budować syntezatory. Panel tego wirtualnego analoga jest kopią typową dla instrumentów analogowych. Gdyby tak pokuszono się o stworzenie takiego samego instrumentu lecz wzbogaconego o tor analogowy to byłby murowanym hitem. Sam panel jest genialny. Brzmienie nienaganne, a jeśli potrzebujesz zagrać Pianem np. z Korga M1, to ładujesz dwie próbki i grasz charakterystyczne dźwięki. Może trzeba orkiestry? Pełen luz. Zawsze powtarzam, że posiadając chociaż niewiele pamięci RAM w instrumencie stajemy się właścicielami zawsze nowego instrumentu. Dlaczego na wstępie nawiązałem do Norda? Po pierwsze bardzo podobna waga. Po drugie Electro nie posiada sekcji syntezatora, a bazuje na próbkach. Ma mniej polifonii. Możesz przez Midi łącząc te dwa instrumenty zdziałać cuda. Szwedzkie instrumenty posiadają bardzo podobny interfejs użytkownika, ale tylko 15 głosów polifonii. Na koniec sam sobie odpowiedz na pytanie: Co wolisz? Mikro syntezator analogowy jednogłosowy czy potężny, polifoniczny kombajn, który potrafi znacznie więcej?
Instrument do testów dostarczył dystrybutor firma Audiotech.