testy / Korg

03.07.2017r.

microKorg s - Test

MicroKorg S 

 

Kiedy w 2002 roku pojawił się pierwszy MicroKorg nikt nie spodziewał się chyba aż tak wielkiego sukcesu. Maluszek zawładnął sceny na całym świecie i dla niektórych był to pierwszy syntezator z poważnymi brzmieniami i vocoderem. Co przyczyniło się do sukcesu? Zapewne brzmienie, ale również wygodna obsługa i kontrola nad dźwiękiem. Pomimo tego, że klawisze są małe to cały panel nie jest mikroskopijny, przez co dostęp do najbardziej potrzebnych rzeczy jest wygodny. Pamiętajmy, że to był okres w którym klawiszowiec by mieć coś dobrze brzmiącego musiał zostawić minimum 5-6 tysięcy złotych, aż tu nagle Korg proponuje malutki syntezator. Pamiętam (bo stary już jestem), że dokładnie tak jak dziś był wielki lament o małe klawisze. 

Wygląd:

Przyszedł czas na zmiany. Są to zmiany nieduże, aczkolwiek bardzo pomocne. Wizualnie również odświeżono microKorga. To, co wyróżnia MicroKorg’a S od poprzednika, to biała, elegancka obudowa. Osobiście nie lubię rozpływania się nad wyglądem, bo to sprawa subiektywna, ale ten instrument jest po prostu ładny. Utrzymanie go w kremowej kolorystyce, wraz z drewnianymi, jasnymi boczkami sprawia, że studio staje się ładniejsze.

Kolor to nie jedyne zmiany, które dopadły Korga. Brzmień mamy aż 256. Poprzednik miał 128, a teraz 192 to presety stałe, a 64 komórki czekają na naszą kreatywność. Ekran LED, który wyświetla 3 znaki daje radę gdy wybieramy presety, kiedy chcemy edytować głębiej brzmienia robi się trudniej, ale jest to do ogarnięcia. 

 

Największe pokrętło na panelu służy do zmiany kategorii brzmień. Mamy 8 skoków, do których mamy dostęp błyskawiczny. Dodatkowo przyciski, które służą do zmiany brzmień mogą być użyte jako pamięć registracyjna 8 programów. 

 

Syntezator posiada 5 potencjometrów, którymi sterujemy cutoffem, obwiednią, tempem apreggiatora i atakiem brzmienia. Kiedy wejdziemy w edycję, to nimi będziemy edytować brzmienie i wprowadzać zmiany w syntezie. Lista możliwości wypisana jest na panelu sterującym. 

 

Tył:

Do instrumentu możemy podłączyć dwa źródła dźwięków. Do pierwszego mikrofon dynamiczny lub elektretowy. Ten drugi dostajemy wraz z instrumentem. Z tyłu instrumentu znajdziemy wyjście LMono, R oraz wyjście słuchawkowe. Mamy tutaj również MIDI IN/OUT/THRU.  Nie znajdziemy jednak wejścia dla kontrolera nożnego, czy też USB. Roland JD-Xi również nie posiada złącza dla sustain i troszkę dla mnie nie jest to zrozumiałe. 

  

Klawiatura:

Tak wiem. To moment w którym wielu z Was pyta: „dlaczego w profesjonalnym syntezatorze małe klawisze?”. Jest pewien trend i targetowanie tego instrumentu dla producentów, którzy grają jednym palcem, tworząc krok po kroku swoje produkcje. To 37 mini klawiszy z dość mocno sprężynującym mechanizmem. Są czułe na dynamikę i to w zasadzie tyle. Dla jednego to wystarczy, a drugi od razu podłączy syntezator po MIDI i będzie korzystał ze swojej ulubionej klawiatury. 

 

Brzmienia:

Słabizn tu nie ma. Wszystko zgodne z nowoczesnymi gatunkami. To jest właśnie ten moment kiedy musisz sobie zdać sprawę z tego, czego tak naprawdę potrzebujesz. Możesz sięgnąć po Monologue, ale wtedy masz jeden głos i analoga. Nie ugrasz na nim padów, akordów, ani trancowych rozjechanych leadów, czy pianin fm, wurli, mellotron. MicroKorg S to wirtualny analog i tutaj korzystamy z fal wavetable, a w nie wpisano bardzo uniwersalne fale, z których wyczarujemy bardzo dobre brzmienia. Fal mamy aż 64, a do tego jeszcze dochodzi trójkat, sinus, kwadrat, piła. Fale oczywiście możemy modulować i przekształcać do woli. To jest właśnie siła tego malca i przewaga nad jednogłosowymi analogami. Monologue sprawdzi się dobrze w brzmieniach basowych, ale wcale nie jest powiedziane, że bohater testu nie wyczaruje fajnych basów. 

próbka:

Oto przykład szerokich dancowych soundów w stylu Virusa:

 

Mamy też brzmienia DubStepowe i inne soundy i je przedstawiłem na poniższym filmie:

 

Edycja: 

Maluszek ma spore możliwości edycji, tylko przerzucono je na potencjometry, co znacznie ją utrudnia. Odbywa się to w ten sposób, że dwie gałki po środku instrumentu o nazwie Edit 1/2 wskazują na określony parametr syntezy. Wybieramy np. LFO a potencjometr pierwszy odpowiada za wybór fali modulacji LFO. Drugim potencjometrem decydujemy o Key Sync, a trzeci potencjometr steruje w tym przypadku Tempo Sync. Czwarty potencjometr odpowiada za częstotliwość modulacji. Piąty potencjometr jest w tym przypadku nieaktywny. Na ekranie LED pojawiają się znaki, które nie zawsze są zrozumiałe, co utrudnia troszkę sprawę, ale potem łapiesz się na tym, że edytujesz instrument bez ekranu. Pamiętasz co, gdzie jest i pod którym potencjometrem. 

Zaczynając od początku to struktura syntezy wygląda w ten sposób: 

Oscylator 1/2/noise —> wchodzi do miksera —> potem przez filtr, potem wzmacniacz i efekty. Dochodzą nam jeszcze dodatkowe elementy jak Filtr EG, AMP EG, LFO 1/2 oraz Arpeggiator. 

To, że Korg jest bardzo uniwersalny to również zasługa filtracji. Mamy tu 3 rodzaje filtrów Low Pass filter, High Pass Filter oraz Band Pass Filter z 12 i 24 dB.  Te filtry robią dobrą robotę. Możemy uszyskiwać bardzo agresywne brzmienie lub łagodne. W poniższym filmie dość extremalnie potraktowałem filtrację, aby pokazać Wam jakie efekty można uzyskać "grając na filtrach".

próbka filtrów:

Oto próbki fal:

Powyższe fale możemy modulować za pomocą dwóch potencjometrów  (2/3), natomiast poniższe fale wavetable nie posiadają takiej możliwości.

 

Filtr posiada również sterowanie przez obwiednię ADSR i LFO i tutaj pojawia się druga wada. Brak przycisku tap tempo, po to, by wszystkie przebiegi ustawić podczas gry live. Pewnie nikt nie bierze tego pod uwagę, ale czasem przydało by się nabić tempo, a tu musimy płynnie zmieniać tempo. Warto podkreślić, że Korg posiada podwójne LFO.

Oto próbka LFO i filtra:

 

Efekty:

Instrument bez efektów jest suchy i ciężko na nim zrobić dobre brzmienia typu pad, czy zagrać jakieś solo leadowe. Jasne, że można bez efektów, tylko ma to rację bytu wtedy, gdy faktycznie potrzebujesz surowego brzmienia np. do basów. Przekonałem się o tym mając Nord Lead 1 i 2. Niby ok, ale do gry live ciężko czasem było go użyć. Nasz Korg posiada efekty modulacyjne:

  • Flanger,
  • Chorus,
  • Phaser,
  • oraz 3 typy Ensemble.

Próbka:

Dodatkowo możemy użyć jednego z trzech efektów Delay oraz dwu-pasmowego EQ. 

Próbka:

 

 

Efekty w Korgu dają niezłego kopa tej maszynie i czynią ją jeszcze bardziej uniwersalną. 

Vocoder:

Instrument posiada wbudowany vocoder. To jego niewątpliwa zaleta i to właśnie vocoder często przesądza o wyborze tego instrumentu. Oprócz tekstur wokalych możemy nawet stworzyć efekt podobny do talk boxa. Vocoder jest 8 kanałowy i pozwala na zaawansowaną zmianę formantów. Możemy każdy kanał rozbić na osobne miejsca w panoramie, co da nam fajną stereofonię. Oczywiście możemy też poddać filtracji pracę vocodera, a nawet przesterować go cyfrowym efektem Distortion. Każdy znajdzie tu swój odpowiedni sound. 

 

 

ARP:

Edycja Arpeggiator’a podzielona jest na dwie sekcje A i B. W pierwszej zmienimy tempo, rozdzielczość, Gate, zakres pracy na klawiaturze oraz przebiegi. Przebiegów mamy 6.

  • Up,
  • Down, 
  • Altenate1,
  • Alternate2,
  • Random,
  • Trigger.

 Arpeggiator posiada 8 kroków i w edycji B możemy ustawić ilość kroków sekwencji. Niestety nie jest to tak zaawansowana maszyna jak w przypadku Monologue, gdzie każdy krok posiada osobną edycję wysokości, gdyż nie jest to Step Sequencer, a Arpeggiator. Jedyne co możemy zrobić, to wyłączyć w trakcie grania poszczególny krok apreggiatora. W edycji B mamy opcję Latch, czyli odtwarzanie Arpeggiatora w trybie ciągłym, bez wciśniętych klawiszy. Dano też opcję Swing oraz Key Sync, czyli synchronizację nut do zegara. Jest jeszcze dość ciekawa funkcja - Target Timbre. Polega ona na tym, że decydujemy, czy Arpeggiator ma działać na oscylator pierwszy, lub drugi, albo na oba. 

 

Nagłośnienie:

Pamietam moje zaskoczenie kiedy uruchomiłem instrument na samym nagłośnieniu. Spodziewałem się malutkich głośniczków jak w serii Rolanda Boutique, a otrzymałem mega głośne nagłośnienie i to w dodatku oparte na trzech głośnikach. Dwa L/R i jeden basowy. Ten dół naprawdę jest słyszalny, a maszyna naprawdę głośna. Jak przesuniemy potencjometr głośności bardziej w stronę godziny trzeciej, to basowe partie zaczną charczeć, ale tematy leadowe na full odchodzą na poziomie. 

Oto dowód:

 

Jak widzicie instrument może pracować na baterii, a głośniki w razie potrzeby możemy wyłączyć. 

 

Zakończenie:

Zastanawiałem się dlaczego pomimo tego, że JD-Xi ma więcej kontrolerów, nie sprawił, że popularność MicroKorga spadła. Tutaj wkracza do gry indywidualne podejście do brzmienia. Korg pomimo małej klawiaturki nie sprawia poczucia klaustrofobii, bo cały panel ma wielkie przyciski. Jest jeszcze jedna sprawa. Brzmienie. Jedni wolą Rolanda inni Korga. Korg bazuje na syntezie Multiple- Modelling - Technology, którą znamy z R3, Radias, a nawet z MS-2000. Pragnę zauważyć, że konkurencją dla MicroKorga były Alesis Micron, Akai Miniak. One nie przetrwały w tak doskonałej kondycji i nie zawojowały rynku tak jak MicroKorg. Co przemawia na korzyść Korga? Z pewnością solidność. Tutaj mało potencjometrów i wielkie toporne gały do zmiany kategorii i edycji z pewnością posłużą długo i czas pokazał, że tak jest. Solidne i uniwersalne brzmienie, które zawsze będzie modne, bo ten synth pomimo tylu lat nie zestarzał się. Procesor efektów również robi tu robotę. Jedyne co doskwiera, to brak wejścia dla kontrolera nożnego. Nie potrafię zrozumieć tej oszczędności, ale wiem, że targetem w dużej mierze są osoby, które nie potrzebują korzystać z pedału. Można to przecież rozwiązać obwiednia ustawiając długie Release. Buszując po necie znalazłem kilka ciekawych przeróbek. 

Jedną z nich jest wersja typu Moog, z panelem skierowanym w stronę grającego:

 

(źródło http://khoral.blogspot.com/2010/06/micromoorg.html

Druga wersja to wersja modułowa:

 

(źródło http://www.matrixsynth.com)

Te Mini synthy to doskonałe rozwiązanie dla posiadaczy np. Nord Electro (wpisz tu swoją cyferkę). Oni cenią sobie mobilność, a taki maluch 2.5 kg nie sprawi, że cały wasz zestaw ucierpi, a w razie czego po MIDI można zawsze polecieć. Co by nie mówić MicroKorg jest już kultowym instrumentem i warto takiego mieć w kolekcji, a szczególnie białego! :) Wiem, że zatwardziałych analogowców nie przekonam. Tutaj apeluję do tych co szukają syntezatora i nie wiedzą w którą stronę iść, a słyszeli, że analogowe lepsze. Czasami trafia się ogłoszenie „sprzedam lub zamienię Moog’a na coś polifonicznego”. Nie bierze się to z nikąd. Ktoś czasem musi Cię popchnąć do dobrych wyborów, a analogowe wcale nie musi oznaczać lepsze, tylko inne. Stąd jeśli chcesz mieć pod ręką sporo uniwersalnych brzmień sięgnij po cyfrę. 

Instrument do testów użyczył Dystrybutor MegaMusic Sopot. 

comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka