testy / Behringer

02.05.2018r.

Behringer Model D

Behringer Model D

Uli zapowiedział, że stworzy kopię Moog Model D no i … stało się. 

Pojawienie się tego modułu wywołało spore poruszenie w Internetach. Kopia Uliego to kość niezgody. Posiadacze oryginałów uparcie twierdzą, że to nie gra jak oryginał i koniec. Zwolennicy Uliego są odmiennego zdania i ciężko to pogodzić. Trudno też wymagać od instrumentu za 1600 zł by był taki jak ten za 16 tysięcy, jednak instrument pomimo niektórych różnic, jest bardzo zbliżony i niektórym to wystarczy. 

Ja chciałbym podejść do tego testu nie jako test klonu Modelu D, tylko jako test syntezatora o sporym potencjale. Z jednej strony Uli zrobił przysługę Moogowi, gdyż każdy może sobie potestować przedsmak obcowania z tym syntezatorem i nauczyć się go obsługiwać, by potem go nabyć w przyszłości. Z drugiej strony, Uli schodzi do nas niczym z niebios mówiąc „tamci z Was zdzierali kasę, oni są źli! Nie kupujcie u nich. To można taniej wyprodukować i to właśnie Ja Wam zsyłam z niebios właśnie ten dar w postaci Model D”. Jakby na to nie spojrzeć jedni będą zadowoleni drudzy nie. Dlaczego akurat ten syntezator wywołał takie poruszenie? Model D jest synonimem syntezatora analogowego. Skrzek i Biliński gra na Moogu i nawet ten, kto się nie interesuje zbytnio syntezatorami, możliwe, że będzie pamiętał, że są takie syntezatory. Jest to tak silne skojarzenie niczym buty Adidasy jako obuwie sportowe, czy mikrofon Shure SM58 podczas rysowania mikrofonu. Model D jest po prostu ślicznym syntezatorem. 

Tak jak wspomniałem, chciałbym się odnieść do niego (Model D Behringera) jako do odrębnego syntezatora, chociaż wiem, że porównania są nieuniknione.

 

Wykonanie:

Wiem, że firma nie miała dobrej prasy kiedy zaczynała produkować „wszystko dla wszystkich” i w tamtym okresie było bardzo dużo wadliwych produktów. Dzisiaj Uli wybudował swoją fabrykę i jest jedną wielką grupą Music Group, w której poprawiono kontrolę jakości. Skąd miał na to pieniądze? No właśnie z tamtych wadliwych produktów, na których my wszyscy się uczyliśmy, czyli za nasze :-).  Wracając do jakości syntezatora, to autentycznie nie ma tu do czego się przyczepić. Potencjometry nie chwieją na boki. Wszystko działa jak należy i nie jest rozkręcone. Całość sprawia naprawdę wrażenie solidnego pudełka. Warto też wspomnieć o drewnianych boczkach. Są one cieniutkie, ale nadają „analogowości” całej konstrukcji. Z powodzeniem mógł w tych pieniądzach być zastosowany plastik i nic by się nie stało. Jednak producent postawił również na dobry wygląd, co się chwali. Nic się z instrumentem nie działo przez okres testów niepokojącego. Zaznaczę, że nie otrzymaliśmy do testu prototypu, który mógłby zostać lepiej wykonany na potrzeby „recenzji”, chociaż z prototypami to zazwyczaj jest w drugą (złą) stronę. Nasz egzemplarz jest takim samym modelem jak Twój przyszły instrument. Aż strach pomyśleć, co to będzie jak zaczną produkować więcej takich instrumentów o podobnym wykonaniu w tak niskiej cenie, ale to tylko dla nas lepiej i niech się martwią inni. 

 

Ergonomia:

Nie zapomnę tej frajdy obcowania z prawdziwym Model D. Te gałki, tak prymitywne, że aż miłe. To wszystko zbudowano bardzo surowo, jednak przemyślanie i w sposób bardzo ergonomiczny. Model D Behringera pomimo identycznego panelu sterowania nie jest już tak przyjemny w obcowaniu ze względu na pomniejszoną skalę, chociaż jest i tak znacznie wygodniej niż u Rolanda, który jest mikroskopijny przy Model D od Behringera. D od B. jest większy od Rolanda, ale znacznie mniejszy od oryginału. NIestety jak coś jest duże, to znacznie wygodniejsze. Czasami zdarzyło mi się zmieniając rodzaj fali w drugim oscylatorze trącić potencjometr Tune i przestawić sobie pieczołowicie wystrojony oscylator. Fakt mam grube łapska, ale odstępy mogłyby być większe. 

To nie jest też tak, że kopia Behringera jest nieużywalna. Jest wygodna i to bardzo, jednak jak ktoś ma, lub miał kontakt z protoplastą, to zawsze będzie marudził.  

Teraz chwila na rozmyślanie. Patrzysz na ten moduł i i nie wierzysz. Model D w małym module za lekko ponad 1500zł, to zepsucie rynku po całości. Wyobraźcie sobie, że za kilka lat będziecie mogli kupić ten sound używany za połowę ceny? :P Uli nie ma skrupułów, ale biznes to biznes.  

Model D jest bardzo prostym syntezatorem. Na samym środku panelu mamy mixer z potencjometrami głośności oraz włącznikami poszczególnych oscylatorów, a mamy ich 3 i dodatkowy generator szumu (biały i różowy). Dodatkowo mamy możliwość regulacji głośności wejścia IN, gdyż do syntezatora możemy podłączyć dodatkowe źródło dźwięku, które będzie przechodziło przez dobrodziejstwa instrumentu, albo wprowadzić mu jego własny sygnał (2 kable do CV są dodawane gratis). Prawa strona to sterowanie Filtrem poniżej jest obwiednia, natomiast na skrajnej części mamy sekcję Output. Tutaj  sterujemy głośnością instrumentu oraz możemy włączyć tuner, który pomoże nam dostroić oscylatory. Gra on nam na stałe dźwięk A. W zasadzie kreatywni mogą z niego skorzystać by zyskać dodatkowy głos polifonii. Lewa strona to sekcja oscylatorów oraz kontrolerów. Tam dokonamy ustawień modulacji i wpływ LFO np na filtrację.  

Oprócz MIDI IN oraz THRU mamy również USB. Instrument bez instalowania sterowników na OSX bez problemu działa. Zgłasza się w Cubase jako MODEL D i można zapodawać mu po midi swoje partie by je odegrał wzorowo. 

Oscylatory: 

Jak wspominałem są 3. Każdy z nich posiada osobne odstrojenie oraz Range, czyli możliwość zmiany wysokości oktawy. Zakresy są ogromne od 32 do 2, oraz najniższy zakres LO. Wtedy słyszymy wyraźnie impuls fali. Dwa pierwsze oscylatory mają takie same przebiegi fal: trójkąt, piła, prostokąt o szerszym impulsie oraz wąskim.

Oscylator pierwszy i drugi ma na drugim zakresie falę „trójkąt-piła (triangle-sawtooth), natomiast trzeci oscylator posiada odwrócony impuls tej fali. 

Oto przykłady fal oscylatora pierwszego:

próbka:

 

Oto przykład fal oscylatora trzeciego: 

próbka:

 

Jak słychać już na pojedynczych oscylatorach instrument ma w dole ogromną moc. 

Brzmieniowo instrument ma ogromną moc w kreacji brzmień basowych, natomiast leadowo również można ciekawe rzeczy kręcić, zresztą fani Mooga doskonale znają możliwości instrumentu. 

Prostota tego sprzętu, a zarazem jego skuteczność jest niesamowita. Wszystko jest pod ręką. Filtr Ladder to ogromna wartość dodana, a kiedy wyślemy sygnał wyjściowy do EXT IN i przesterujemy go (co zasygnalizuje nam dioda Overload) to uzyskamy bardzo grube harmonicznie brzmienie. Filtr może pracować w trybie Lowpaass oraz HiPass

próbka:

 

Sekcja Controllers w połączeniu z Oscylatorami pozwala nam zmienić Oscylator 3 w modulator LFO oraz ustalić efekt glide jak i przypisać do kółka modulacji działanie LFO i modulowanie oscylatora. Dużą kreatywnością mogą wykazać się posiadacze modułów VOLCA lub innych, które posiadają wyjścia i wejścia CV. Nie od dziś wiadomo, że tego typu konstrukcje lubią się z innymi maszynami perkusyjnymi i syntezatorami, które pozwalają się, lub inne instrumenty modulować poprzez CV. 

próbka:

Oto jak można modulować pracę filtra przy pomocy LFO:

 

Jeśli chcecie aby instrument łapał wasze nuty zarówno do góry jak i do dołu, to po włączeniu zerknijcie do instrukcji i na stronie 13 opisano ile razy trzeba nacisnąć przełącznik A-440 aby uaktywnić pożądaną funkcję. 

Syntezator ten będzie doskonałym narzędziem do kreowania pokręconych brzmień. Niechaj dowodem na to będzie poniższy film:

Powyższe dowodzi tego, że zdecydowanie jest to instrument inspirujący i konstruktorzy totalnie pojechanych brzmień powinni coś tut znaleźć dla siebie. Poniższy przykład to granie pod akompaniament soundem nawiązującym do Mooga i trudno od niego uciec skoro to klon. W dole staje się dobrym basem, natomiast grając wyżej mamy fajnego leada. Dodaliśmy później lekkiego Delay, by nie było "nudno". 

Nie mając oryginału pod ręką mogę podjąć się oceny brzmienia z czystym sumieniem, bo kupujący też oryginalnego obok mieć nie będzie, w związku z tym porównanie na tym etapie nie ma sensu. Instrument brzmi bardzo tłusto i jest skuteczny zarówno w górze jak i w dole. Wyjścia i wejścia CV pozwalają na spory rozwój, a MIDI i USB znacznie poprawiają komfort. Skoro bierzesz pod uwagę zakup tego syntezatora, to prawdopodobnie przewertowałeś Internet i zobaczyłeś jak w niektórych brzmieniach jest blisko i gdzie są niuanse w stosunku do oryginału. W zasadzie darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy, a te 1600zł to właśnie jak "darowany koń". Wiem, że naraże się malkontentom, ale sound z Behringera płynie bardzo dobry i gdyby przyjąć, że nie istnieje coś takiego jak Moog MINI Model D, to ten instrument byłby na piedestale. Każdy kolejny dodany oscylator nie muli, a skręcenie brzmienia filtrem powoduje, że powstaje przyjemny sound funk bass. Nie ma co się rozwodzić nad prostym syntezatorem, bo tu nic odkrywczego nie napiszę, a przecież nie przystoi z miernikiem biegać i porównywać instrumentu za ułamek ceny oryginału. Moog od Behringera to bardzo dobra symulacja! Po czasie może być Wam nudno, więc spróbujcie z efektami. Mogą być VST, ale również MF-104M od Mooga będzie "kompatybilny". :) 

 

Zakończenie:

Behring D, lub Model D, to świetny sposób na poznanie jak działa syntezator. Jeśli nie chcesz być przygnieciony zbędnymi dodatkami, to ten układ jest bardzo sprzyjającym wszelkiej nauce. Ponadto charakteryzuje się naprawdę doskonałym dźwiękiem. Jedyne wady jakie ja znalazłem, to sposób ustawiania np. zakresu pracy Pitch-Bendera. Robi się to za pomocą komunikatów System Exclusive. Szkoda, że nie wymyślono jakiegoś skrótu, bo fabrycznie zabiera nam na +12. Instrument można zamontować w systemie Eurorack. można podłączyć klawiaturę nie po MIDI, a na specjalnym złączu -przemyślano wszystko. Czy to nie jest czasami dla nas sygnał, że pojawią się w ofecie moduły 500?

Model D nie jest w 100% oryginałem i różni się od każdego porównywanego "prawdziwego" model D w szczegółach. Problem w tym, że nawet 4 te same egzemplarze Model D od Mooga grają "inaczej" i trudno wskazać, który jest prawdziwy. Jeśli szukasz alternatywy dla Mooga, to jest ich wiele i Behringer również swoją proponuje. Alternatywy czasami bywają pewnym kompromisem i to naturalne, że "jest inaczej". Jednak skupiając się na samym brzmieniu instrumentu trzeba przyznać, że instrument ma moc i przyda się do bardzo różnych zadań.

Wiem, że to co robi Uli, to nie jest może moralne, ale nikt nie podnosił głosu, kiedy prawa do syntezy FM wygasły i nagle okazało się, że powstaje Volca FM, a nawet KRONOS posiada bardzo wierną kopię DX7 w sobie. Cena DX7 kiedyś była niewyobrażalnie wysoka, a teraz koszt jest niewielki. Moogowi udało się do tej pory utrzymać swoje wysokie ceny i za to należy się uznanie. Jedno jest pewne, że Behringer potrafi robić dobre syntezatory, bez względu na to, czy je kopiuje czy też tworzy sam (Neutron). Jeśli popracują nad renomą (co w przeciągu 10 lat może nie być takie trudne) i wskoczą na pozycję twórców świetnych syntezatorów (w oczach muzyków), to wiele firm może mieć poważne kłopoty. Jestem przekonany, że po tym jak pojawił się Model D od Behringera zebrał się „sztab kryzysowy” u innych i debatował jak odbić piłeczkę. Czy Model D będzie hitem? Był już w momencie ogłoszenia, że Uli go produkuje. Dlaczego? Lud oczekuje prostych i tanich narzędzi. Tutaj nie trzeba być wróżbitą by wiedzieć, że Model D zawojuje rynek tanich syntezatorów analogowych. Czy Moog ma się czego obawiać? Kto ma kupić Mooga ten go kupi i tutaj nie ma się co rozwodzić. Moog daje coś więcej (póki co). Prestiż, wielkość no i elitarność. Jedno jest pewne, to już nie ten sam Behringer, którego znaliśmy z produktów z przed 10 lat. 

Instrument do testu dostarczył dystrybutor SoundTrade

 

comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka